album reviews - beat the odds
CD6 : beat the odds - subran06
music for 2 cellos, 2 double basses, amplifiers and motors
music for 2 cellos, 2 double basses, amplifiers and motors
Zusammen mit Elisabeth Coudoux, Ricardo Jacinto und am 2. Kontrabass Félicie Bazelaire performt Pacal Niggenkemper als BEAT THE ODDS beat the odds (subran06). Als music for 2 cellos, 2 double basses, amplifiers and motors in den 6 Teilen 'St Helena' (Dialograum Kreuzung an St. Helena, Bonn), 'Menuiserie', 'Caldas da Rainha' (eine portugiesische Küstenstadt), 'Découverte', 'Ort' und 'Aven Armand' (eine Tropfsteinhöhle im Département Lozère). Das Doppelduo operiert mit dem Kontrast diskanter Cellos und knurriger Bässe, mit klapprigen Schlägen (größerenteils von motorischer Automatik), Sägezähnen und Schlagseite ins Kakophone. Als käme Niggenkemper in Rodez doch nicht am Geist von Artaud vorbei. Feuchte Daumen 'singen' übers Holz wie Wale, aus fallenden Tropfen wird ein akzelerierender, surrender Groove, dem die Streicher schrummelnd, wooshend, bebend, surrend nacheifern, aber mehr vierspurig als kompakt. 'Aven Armand' variiert das zuletzt mit Verstärkung, erhöhtem Lärmpegel, treibendem Duktus und stärkerem Flatterfaktor, bis all das abflauend verhallt. Was für ein Sixpack an musiques aventureuses! Auf Bassbasis, mit urigen Wurzeln, aber turm-, ja himmelhohem Horizont. BA119
Beat the Odds, to kwartet smyczkowy, wyjątkowo wszakże daleki od estetyki typowej dla muzyki kameralnej. Dwa kontrabasy, dwie wiolonczele, amplifikatory, silniki elektryczne i inne urządzania mechaniczne, których naczelnym zadaniem jest zniekształcanie akustycznego brzmienia. Narracja nie bazuje tu na kompozycjach, tudzież tematach, zdaje się być w dużej mierze improwizowana, jakkolwiek z pewnością została dobrze zaplanowana, innymi słowy – predefiniowana. Artyści pracują na swoich instrumentach głównie wykorzystując smyczki, ale naczelną metodą ich działań jest uderzanie w struny, nie zaś płynne arco narracje.
Już utwór otwarcia stawia nas w obliczu gęstego, niemalże sfuzzowanego brzmienia czterech strunowców. Motoryczna, mechaniczna narracja momentami przypomina tu introdukcję do rockowej eksplozji. W tak zwanym międzyczasie muzycy zdobią opowieść bolesnym piłowaniem strun, które niesie za sobą strzępy zdewastowanych melodii. Mimo swej masywności i gęstości opowieść zdaje się mieć dalece medytacyjny charakter. Niespieszna podróż skupiona na budowaniu twardego, szorstkiego brzmienia. Gdy artyści pracują w niższych partiach, ich opowieść nabiera posmaku muzyki dawnej. W drugiej części znów czujemy swąd rocka i moc smykowej mechaniki. Każdy z artystów ma tu swoją repetytywną marszrutę do pokonania i wkłada w to coraz więcej ekspresji, a także fizycznej siły. Trzecia historia na tle całości wydaje się być nad wyraz delikatna, z kolei w części czwartej muzycy pracują w trybie drobnych, rwanych fraz pizzicato, a ich narracja przypomina pracę uszkodzonych metronomów. W kolejnej odsłonie albumu smyczki nerwowo piłują struny, wokół lecą iskry, a temperatura nagrania rośnie z każdą sekundą. Ale nawet w takim tyglu zdarzeń zostajemy uraczeni post-barokowymi zdobieniami, upchniętymi pomiędzy gęste plamy sfuzzowanego brudu. Finałowa narracja doskonale podsumowuje ów doprawdy wyśmienity album. Akcenty percussion i … niemal gitarowe sprzężenia. Mamy wrażenie, że armia gitar elektrycznych właśnie zaczyna introdukować spektakl ekspresyjnej psychodelii. Trwoga drżących strun, rockowe emocje amplifikatorów i maszynistyczna rytmika o pół kroku od strefy noise music. Zakończenie brzmi jak pomruk stygnącej lawy.