album reviews - vèrs revèrs
CD1 : vèrs revèrs - subran01
suite for 8 voices & solo double bass drawing on texts in occitan by Jaumes Privat
Voix en Rhizome & Pascal Niggenkemper
︎︎︎ further info
suite for 8 voices & solo double bass drawing on texts in occitan by Jaumes Privat
Voix en Rhizome & Pascal Niggenkemper
︎︎︎ further info
“vèrs revèrs (subran001), seiner Suite pour 8 voix et contrebasse
solo sur des textes de Jaumes Privat (*1953 in Espalion). Das Vokalensemble VOIX EN
RHIZOME aus Rodez, ein gemischter Chor von Senior*en, kandidelt, flippert, zwitschert
und hechelt dabei Zeilen und Wörter des in der Provinz Rouergue beheimateten Dichters,
der in seiner okzitanischen Verwurzelung ausgreift bis nach Griechenland, ja sogar Äthio-
pien, und der seine Poesie - „las velas, las mans / les voiles, les mains“, „lo luòc del non-
luòc / le lieu du nonlieu“, „desapartenças / démarcations“ - in handgefertigten, kunstbuch-
schönen faissets (fascicules) offeriert. Er und der lieber närrische als kleinlaute Chor
lassen einen mit Odysseus irren, einen Laubfrosch duzen, pendeln zwischen Dunkel und
Licht, bitter und rein, Mittelmeer und Tiefsee, dem eigenen Herzschlag und dem Flügel-
schlag von Engeln, Träumen und Niederlagen. Und dabei den Raum atmen. Die sieben
Strophen unterstreicht Niggenkemper mit beredtem Bassspiel und 3 geräuschnah-per-
kussiven Solos. Nicht die Vergangenheit, das Eigenartige zählt. Und fasziniert!
+
Album zatytułowany vèrs revèrs, to zgodnie z opisem rodzaj suity (nie pada tu określenie kompozycja) na kontrabas i ośmioosobowy chór damsko-męski Rhizome. Oba ośrodki dźwiękowe wchodzą tu w bystre interakcje, bywa jednak także, iż każdy z nich prowadzi samodzielną narrację. Kontrabas jest czujny, nie unika mrocznej kameralistyki, ale i post-jazzowych zdobień, z kolei chór przypomina tu trupę teatralną po godzinach, która obok pięknych, wokalnych fraz dobrze też bawi się całą sytuacją sceniczną. Dodajmy, iż spektakl ma także wymiar werbalny, albowiem bogacą go frazy poetyckie.
Przedstawienie otwiera rubaszny wielogłos, pełen swobodnych, ale i zagubionych monosylab. Kontrabas skupia się tu na budowaniu zwartej narracji, najpierw frazuje pizzicato, potem podśpiewuje post-barokowo. W dalszej części utworu chór rozkwita i przejmuje główny strumień opowieści. Część druga, to samotny kontrabas i minimalistyczne uderzenia po strunach, a trzecia, to równie minimalistyczny smyczek, który zdaje się wchodzić w dyskurs poznawczy z rozbudzonym wielogłosem niezobowiązujących rozmów. W czwartej części samotny kontrabasista szarpie za struny, po czasie odnajdując szeptany background chóru. Ów pomruk szeptów kreuje także kolejną część płyty. Tym razem to z niego wyłaniają się głosy i drobne frazy kontrabasowe. W szóstej części ciężar narracji spoczywa na chórze. Tu frazy smyczka zdają się rodzić wprost z głosowych igraszek. W siódmej części pojawia się samotny smyczek – drga, skrzypi, udanie odnajduje dynamikę. W kolejnej odsłonie grę prowadzi jedynie chór, tu wyjątkowo wzbogacony śpiewem operowym i namiętnymi cmokaniami. Ostatnie dwie opowieści dają przykład bardziej intensywnych interakcji pomiędzy kontrabasem, a chórem. Neobarokowe frazy smyczka pięknie korelują tu ze śpiewem i innym wokalnymi zdobieniami. Nie brakuje emocji i bogatych faktur dźwiękowych. Na koniec smyczek wpada w repetycję, a głosy przekomarzają się wzajemnie. Piękny finał albumu nieco zbyt wystudiowanego w środkowej fazie.
+
Album zatytułowany vèrs revèrs, to zgodnie z opisem rodzaj suity (nie pada tu określenie kompozycja) na kontrabas i ośmioosobowy chór damsko-męski Rhizome. Oba ośrodki dźwiękowe wchodzą tu w bystre interakcje, bywa jednak także, iż każdy z nich prowadzi samodzielną narrację. Kontrabas jest czujny, nie unika mrocznej kameralistyki, ale i post-jazzowych zdobień, z kolei chór przypomina tu trupę teatralną po godzinach, która obok pięknych, wokalnych fraz dobrze też bawi się całą sytuacją sceniczną. Dodajmy, iż spektakl ma także wymiar werbalny, albowiem bogacą go frazy poetyckie.
Przedstawienie otwiera rubaszny wielogłos, pełen swobodnych, ale i zagubionych monosylab. Kontrabas skupia się tu na budowaniu zwartej narracji, najpierw frazuje pizzicato, potem podśpiewuje post-barokowo. W dalszej części utworu chór rozkwita i przejmuje główny strumień opowieści. Część druga, to samotny kontrabas i minimalistyczne uderzenia po strunach, a trzecia, to równie minimalistyczny smyczek, który zdaje się wchodzić w dyskurs poznawczy z rozbudzonym wielogłosem niezobowiązujących rozmów. W czwartej części samotny kontrabasista szarpie za struny, po czasie odnajdując szeptany background chóru. Ów pomruk szeptów kreuje także kolejną część płyty. Tym razem to z niego wyłaniają się głosy i drobne frazy kontrabasowe. W szóstej części ciężar narracji spoczywa na chórze. Tu frazy smyczka zdają się rodzić wprost z głosowych igraszek. W siódmej części pojawia się samotny smyczek – drga, skrzypi, udanie odnajduje dynamikę. W kolejnej odsłonie grę prowadzi jedynie chór, tu wyjątkowo wzbogacony śpiewem operowym i namiętnymi cmokaniami. Ostatnie dwie opowieści dają przykład bardziej intensywnych interakcji pomiędzy kontrabasem, a chórem. Neobarokowe frazy smyczka pięknie korelują tu ze śpiewem i innym wokalnymi zdobieniami. Nie brakuje emocji i bogatych faktur dźwiękowych. Na koniec smyczek wpada w repetycję, a głosy przekomarzają się wzajemnie. Piękny finał albumu nieco zbyt wystudiowanego w środkowej fazie.